Popełniłem faux pas. Otóż o plakatach polskich czytałem parę tygodni temu w necie; nie w jednym konkretnym miejscu, ale podążając tropem różnych linków. Potem przeczytane treści mieliły mi się w głowie, aż w końcu usiadłem i napisałem poniższą notkę. Niestety, zmieliły się niefortunnie — podświadomość wyrządziła mi psikusa, bo summa summarum tekst stał się nieumyślną przeróbką felietonu MRW, o czym zorientowałem się poniewczasie. Autora przepraszam za mimowolne zainspirowanie się bez podania źródeł.
Nikt nigdy nie twierdził, że idea Filmorysu ma polegać wyłącznie na impresyjnych minirecenzjach. Zapowiedzi, zwiastuny, felietony i ciekawostki również wchodzą w grę. Także — plakaty. Nie zamierzam bynajmniej stawać w szranki z Mierzwiakiem, ale nie przypominam sobie, by pisał on u siebie o polskiej szkole plakatu... w krzywym zwierciadle współczesnej amerykańskiej percepcji.
Nikt nigdy nie twierdził, że idea Filmorysu ma polegać wyłącznie na impresyjnych minirecenzjach. Zapowiedzi, zwiastuny, felietony i ciekawostki również wchodzą w grę. Także — plakaty. Nie zamierzam bynajmniej stawać w szranki z Mierzwiakiem, ale nie przypominam sobie, by pisał on u siebie o polskiej szkole plakatu... w krzywym zwierciadle współczesnej amerykańskiej percepcji.
Jak rzecze Wikipedia, polska szkoła plakatu to "określenie używane wobec grupy polskich artystów-plakacistów, którzy zdobyli międzynarodowy rozgłos". Wspólnymi elementami ich dzieł były "lapidarność i oszczędność formy, ironia, nowatorskie liternictwo". Z punktu widzenia kinofila najciekawszą częścią tej twórczości są postery filmowe, szczególnie te powstałe z myślą o produkcjach amerykańskich. Na pierwszy rzut oka plakaty Pągowskiego i spółki szokują awangardowym podejściem do tematu. Potem człowiek dochodzi do wniosku, że na tle swoich nierzadko drętwych odpowiedników amerykańskich, polskie postery wypadają pozytywnie. Ale jeszcze później zaczynamy się zastanawiać: Jak młody, przeciętny, amerykański widz będzie właściwie postrzegał nadwiślańskie wariacje?
Odpowiedź na to pytanie przynosi serwis Cracked w postaci rankingu "najbardziej zdumiewających zagranicznych plakatów". Polska reprezentacja jest bardzo silna. Charakterystyczna dla serwisu ironia nie pozostawia złudzeń: Dla Amerykanów takie zestawienie stanowi solidny mindfuck. Na szczególną uwagę zasługują komentarze do miejsc czwartego i trzeciego.
"Polski plakat" stał się nawet funmemem, bo Something Awful dopiero co, w ramach Photoshop Phriday, zaproponował wymyślanie nowych plakatów na polską modłę. Efekty są godne obejrzenia, a także poczytania, bo na posterach znalazły się również koślawo przetłumaczone tytuły i tagline'y. Tylko z czego tu się śmiać? Chyba z polskiej szkoły plakatu właśnie; od strony graficznej większość zaprezentowanych fotoszopek naśladuje ją przecież bardzo dobrze, chociaż tworzona jest ewidentnie dla jaj. Aczkolwiek i tu odnaleźć można rodzynki: Plakat Incepcji, choć bardzo siermiężny, cudnie odwołuje się do głównego motywu filmu Nolanu.
Na deser: Pięćdziesiąt polskich plakatów filmowych zebranych przez Andrew Lindstroma. Tym razem już na poważnie i zupełnie estetycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.