18.10.2010

Michael Clayton

Najciekawsza w filmie Tony'ego Gilroya jest niewątpliwie profesja głównego bohatera, której nazwy nie da się zresztą zgrabnie przetłumaczyć na język polski. Michael Clayton pracuje jako fixer w prestiżowej kancelarii prawniczej Kenner, Bach & Ledeen i specjalizuje się w dyskretnym załatwianiu śliskich spraw. Clayton nigdy jednak nie działa poza granicami prawa — w jego asortymencie zamiast wełnianej czapki i spluwy znajdują się jednorzędowy garnitur, charyzma, wygadanie, szerokie koneksje i wiedza dotycząca rozmaitych kruczków prawnych. Komórka może zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, a wtedy nasz bohater poprawia krawat, wsiada do S550 i niezwłocznie wyrusza posprzątać.

Tym razem gówno trafia w wentylator z wyjątkowym rozbryzgiem. Reprezentujący KB&L Arthur Edens doznaje załamania nerwowego podczas przesłuchania świadka. Sprawa jest niebagatelna, ponieważ kancelaria reprezentuje producenta nawozów U-North oskarżonego o trucie ludzi kancerogenną chemią. Stawką w grze są więc gigantyczne odszkodowania, a kompromitujące nagranie wideo z Edensem biegającym nago po podziemnym parkingu nie pomogą firmie w wygraniu procesu dla klienta. Na scenie natychmiast pojawia się Michael Clayton... i oczywiście odkrywa, że coś tu brzydko pachnie, że zachowanie Edensa miało drugie dno.

Michael Clayton to thriller prawniczy, który wykorzystuje ograne motywy adwokackiej hipokryzji i "ostatnich sprawiedliwych" rzucających wyzwanie korporacyjnemu zakłamaniu. Film Gilroya odznacza się zarazem szeregiem mocnych punktów. George Clooney po raz enty potwierdza swoją aktorską klasę całkowicie integrując się z postacią Claytona. Aktorowi niewątpliwie pomaga scenariuszowe pogłębienie jego bohatera — Michael użera się z własnymi problemami, hazardem, długami, brakiem czasu na życie rodzinne. Na drugim planie obserwujemy równie precyzyjne kreacje Toma Wilkinsona (jako Edensa), Sidneya Pollacka (jako Bacha; przedostatnia rola Pollacka) i Tildy Swinton (jako przedstawicielki U-North). W połowie filmu dostajemy znakomitą, nakręconą w jednym długim ujęciu scenę wyrachowanego morderstwa; a zakończenie całej historii, choć sztampowe, zostało podane bardzo zgrabnie.

Kino moralnego niepokoju? Tak, tyle że po amerykańsku. Na szczęście solidna realizacja maskuje pewną banalność ogólnego przesłania filmu. Napięcie jest na swoim miejscu i w połączeniu z pierwszoligowym aktorstwem wystarcza, żeby Michaela Claytona dobrze się oglądało. Tony Gilroy, mający na koncie wiele świetnych scenariuszy (Dolores Claiborne, Adwokat diabła, trylogia Bourne'a), nie musi wstydzić się swego debiutu reżyserskiego.

★★★★☆☆

4 komentarze:

  1. Dzień dobry :) witam!
    Widziałam ten film :) podobał mi się, a teraz będzie wchodził nowy z GC ;) "Amerykanin" czy coś takiego :) po przeczytaniu opisu wnioskuję, że może być w podobnym stylu... :)

    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! :)

    Cóż, mam wrażenie, że wszystkie filmy z GC są warte obejrzenia. Rozważam kupno pierwszych sezonów "Ostrego dyżuru". :)

    O "Amerykaninie" słyszałem. Polecam natomiast "Syrianę". Tyle że "Syriana" jest filmem skomplikowanym i wypada obejrzeć ją ze dwa razy (ja niestety widziałem ją tylko raz, w kinie, i do tej pory nie wiem za bardzo, o co tam chodziło :)).

    OdpowiedzUsuń
  3. Michael Clayton, najlepszy thriller pomiędzy Syrianą a Ghost Writerem ;-)

    Co takiego skomplikowało Ci Syrianę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłem świeżo po "Wiernym ogrodniku" i podszedłem do "Syriany" na zbyt dużym luzie, bo myślałem, że to będzie coś w stylu tamtego filmu. Cóż... :)

    Oglądając "Syrianę" czułem, że nie łapię wszystkich powiązań, o których opowiadał film. Na przykład pamiętam, że występowała tam para postaci: ojciec i syn. Jeden z nich dużo palił, drugi był politykiem, czy jakoś tak. :) Nie załapałem, jaki był ich związek z głównym wątkiem fabuły.

    Muszę obejrzeć raz jeszcze na DVD.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.