Jeżeli film jest wybitnie zły, nie pomoże mu, że nakręcono go na podstawie bardzo znanej powieści. Nie przypominam sobie, bym miał okazję obejrzeć którąś inną z licznych ekranizacji Portretu Doriana Graya. Wiara, że wszystkie pozostałe są lepsze od wersji wyreżyserowanej przez Davida Rosenbauma, przychodzi mi jednak niezwykle łatwo.
Historię Doriana Graya znają chyba wszyscy. Tytułowy narcystyczny przystojniak (tutaj kreowany przez Josha Duhamela, prywatnie męża Fergie) zostaje zarażony hedonizmem przez przyjaciela, lorda Wottona. Inny snobistyczny kolega (tudzież koleżanka, bo w filmie zmieniono mu płeć z powodów homofobicznych), artysta Basil, zafascynowany pięknem Doriana, maluje jego portret. Gray bombastycznie stwierdza, że gotów byłby sprzedać swoją duszę, byle tylko zamiast niego samego starzał się Dorian z obrazu. Pochopne życzenie zostaje spełnione. Rzecz w tym, że zachowanie wiecznej młodości wpłynie demoralizująco na i tak zdemoralizowanego już bohatera... a każdy popełniony przez niego grzech będzie dodatkowo zniekształcał namalowany wizerunek.
Nie wiem jakich grzechów dopuścili się swojego czasu aktorzy zaangażowani do filmu, lecz ich gra jest tak potwornie zdeformowana, że kładzie Rosenbaumowski Portret... na całej linii. Ekranizacja Wilde'a A.D. 2004 to fascynujące studium drewnianych deklamacji, sztucznej gestykulacji, a nawet nienaturalnego poruszania się. Strona realizacyjna również leży z jednym małym wyjątkiem (choć poniekąd wyjątek także leży): na plus wyróżnia się ładnie nakręcona scena łóżkowa z Dorianem i Sybil Vane (w tej roli znana z Jericho i Mad Men Darby Stanchfield).
Jeżeli przyjąć, że Rosenbaum nakręcił na motywach prozy Wilde'a film homoerotyczny, który najpierw przerobiono na heteroerotyczny, a potem i tak wycięto z niego wszystkie momenty, wiele się wyjaśni.
★☆☆☆☆☆
Patrzę na ten plakat i choć nie widziałam filmu, już w tym momencie moja opinia o nim przechyla się w stronę "nie, nie, nie" ;).
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ostatnie zdanie Twojego tekstu :). Pozdrawiam!