22.10.2010

Nie ma róży bez ognia

Najlepsza komedia Barei? Miś? Świńska rura a nie miś! Najlepszą komedią Barei jest oczywiście Nie ma róży bez ognia.

Owszem, gdyby chodziło tylko o natężenie i jakość gagów, Miś zwyciężyłby bezapelacyjnie. W końcu w żadnym innym dziele kultowego reżysera nie usłyszymy Stuwały żalącego się znad pisuaru babciom klozetowym ani nie zostaniemy zaskoczeni gwałtownymi wejściami "Wesołego Romka", któremu niedługo wyłączą gaz. Nie samymi gagami jednak komedia stoi; liczy się jeszcze fabuła. A ta jest przecież w Misiu tylko pretekstowa. No bo kto tak naprawdę przejmował się paszportowymi zmaganiami Ochódzkiego? Sytuacja przedstawia się zgoła inaczej w o sześć lat wcześniejszym Nie ma róży bez ognia. Perypetie mieszkaniowe Filikiewiczów obfitują bowiem w zwroty akcji, nieudane fortele i liczne pomyłki. Trudno udawać, że nie ogląda się tego wszystkiego dla śmiechu, ale warto zauważyć, że jak na Bareję dostaliśmy wyjątkowo spójny, przemyślany scenariusz.

Obsada Nie ma róży bez ognia jest po prostu koncertowa. W pechowego Janka Filikiewicza wcielił się Jacek Fedorowicz świetnie wyczuwając wyciszoną determinację swojego bohatera. Małomiasteczowych chamów, Lusię i Zenka, grają naturalistyczni Stanisława Celińska i Stanisław Tym, wspierani przez Mieczysława Czechowicza w roli ojca Lusi. Na drugim planie ujrzymy Wiesława "Poproszę też ptysia" Gołasa jako dobroczyńcę Filikiewiczów oraz Bronisława Pawlika jako administratora-detektywa. W epizodach przewijają się Siemion, Łazuka ("Nie znoszę chamstwa!"), Kobuszewski, Pokora, Himilsbach, Kaczor, Kowalewski, Fitkau-Perepeczko. Daje także radę niepozorny Henryk Kluba w roli spragnionego orgii sąsiada-playboya.

Ukoronowanie obsady stanowi przegenialny Jerzy Dobrowolski grający przyjacielskiego cwaniaka Dąbczaka, "Biednego Misia", niepożądanego współlokatora Filikiewiczów, pierwszego męża Wandy. Polska kinematografia nie dorobiła się zbyt wielu postaci kultowych, ale do ich grona z pewnością powinien być zaliczany Dąbczak z nieodłącznym petem w kąciku ust. Była to zresztą jego ostatnia filmowa rola, zatem końcowe ujęcie Nie ma róży bez ognia jest nadzwyczaj adekwatne.

Lektura obowiązkowa. Nie znam lepszej komedii. Jogibabu!

★★★★★★

3 komentarze:

  1. No, toś pojechał! Muszę zobaczyć! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za młoda... i zupełnie mnie nie bawią te filmy... w ogóle do mnie nie przemawiają...

    Z resztą nowe komedie amerykańskie gdzie zabawne jest bekanie i te sprawy też mnie nie bawią...
    Bo są głupie.

    Szukam mądrych, zabawnych i inteligentnych komedii :) ktokolwiek widział... ktokolwiek wie? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Mała Mi
    Znam kilka osób, do których nie trafia zupełnie barejowski humor, więc nie dziwię Ci się. Faktycznie, Bareję albo się uwielbia, albo nie trawi. Co do polecanek komediowych, to musiałabyś wymienić parę filmów z tego gatunku, które Ci się podobały. Bo proponować w ciemno trudno. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.