27.10.2010

Toy Story 3

Gdyby podejść do Toy Story 3 z analitycznym zacięciem, okazałoby się, że najnowsze dzieło Pixaru to istna kopalnia tropów postkolonialnych. Zamiast białych panów wracających do swoich zamorskich ojczyzn mamy Andy'ego, który opuszcza rodzinny dom i wyjeżdża do college'u. Zdezorientowanych nagłą wolnością tubylców zastępują antropomorficzne zabawki. "Umysłu zniewolonego" głoszący konieczność emigracji i podążenia za panami utożsamia drewniany kowboj Woody. Zamiast wytęsknionej ziemi obiecanej — utopijne przedszkole zarządzane przez pachnącego truskawkami Misia Tulisia, od którego polityki miłości mógłby uczyć się sam Tusk.

Na szczęście trzeciej części Toy Story rozkładać na czynniki pierwsze nie trzeba. Doskonale animowaną przygodę można po prostu chłonąć jednym tchem i pozwolić swojemu "wewnętrznemu dziecku" bawić się przy niej na całego. Nudnawy Wall-E mi się nie podobał, Odlotu nie widziałem, ale Toy Story 3 jest przemega.

Chwalę sobie na przykład brak wulgarnych shrekowych intertekstualności. Scenariusza nie napędzają tu gagi zbudowane z prostych odwołań do znanych książek i filmów. Toy Story 3 operuje na wyższym poziomie sięgając po fabularne klisze i charakterologiczne stereotypy, których nie da się przypisać jednoznacznie do konkretnych dzieł. Wszystkie zapożyczenia są podane bardzo wdzięcznie, subtelnie, z pomysłem. Wielka ucieczka z więzienia, dwulicowy badgaj, tymczasowy rozłam wśród protagonistów — widzieliśmy to już przecież na ekranie tyle razy, ale zrealizowany z rozmachem zabawkowy setting i tak nadaje znanym rozwiązaniom zupełnie nową jakość. (Notabene, ów setting jest niesamowicie nośny i aż prosi się o zastosowanie do celów erpegowych).

A do tego ta bogata galeria przemyślnie zaprojektowanych postaci... Doborową paczkę Woody'ego znamy z poprzednich części, ale "trójka" lśni przede wszystkim nowymi bohaterami: wspomnianym Misiem Tulisiem, narcystycznym Kenem, przerażającym Bobo, alarmową Małpą o obłąkańczo-dzikim spojrzeniu, ponurym narracyjnym Klaunem i moim faworytem, uroczym Panem Jeżem z aktorskimi zapędami ("Are you classically trained?") i głosem Timothy'ego Daltona.

Skupienie się wyłącznie na warstwie rozrywkowej filmu byłoby jednak wobec twórców Toy Story 3 niesprawiedliwe. Pod inteligentnym humorem i wciągającą fabułą kryje się bowiem nienachalne, pełne ciepła i nostalgii przesłanie. Film opowiada o dorastaniu, o przemijaniu, o tym, że nieubłagany upływ czasu prowadzi niekiedy do gorzkich rozczarowań, ale znacznie częściej — do nowych początków. Ostatnia (?) wielka przygoda zabawek Andy'ego to pochwała przyjaźni i wierności, przypomnienie, że no one gets left behind.

Rozpatrując Toy Story 3 w kategorii familijnej animacji naprawdę nie wypada wystawić mu niższej oceny. Dodam tylko, że ostatnie pół gwiazdki zawdzięcza piosence Gypsy Kings z napisów końcowych (wykorzystanie hiszpańskiego języka doskonale uzasadnione!). Krótko mówiąc, od początku do końca wspaniały film.

★★★★★★

2 komentarze:

  1. Mhm, TS 1 odbiło mnie strasznie, dwójka w ogóle mnie nie porwała - o trójce słyszę dobre opinie, ale najczęściej oceniający mieli też dobre wrażenia po wcześniejszych epizodach.

    Wall-E miał parę ciekawych rzeczy, ale od połowy film psuje się strasznie. Up! (Odlot) to dla odmiany rewelacja, zaskoczyli mnie zupełnie - ale polecam oryginalne udźwiękowienie a nie dup-bbing.

    Jeżeli lubisz dobrą mądrą animację to aż nie wiem, od czego zacząć Ci polecać - może trzy tytuły: Tekkon Kinkreet (cud), Wizards, American Pop.

    OdpowiedzUsuń
  2. TS1 widziałem w wieku lat dziesięciu, więc trudno mi się obiektywnie wypowiadać. TS2 nie widziałem. TS3 jest po prostu świetne — jak widać, wrażenie po wcześniejszych epizodów nie może tu mieć większego wpływu.

    "Wall-E" to ni pies, ni wydra — za bardzo eksperymentowali z formą, ale jednocześnie ciągle trzymała ich w ryzach konwencja filmu dla dzieciaków. Wyszło cukierkowe ekologiczne post-apo.

    Dzięki za polecanki.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.